Subject: Pytanie o "dziwne" imiona w świetle spisanej biografii postaci.
Mam pytanie odnośnie tego, czy dałoby się przeforsować imię łamiące troszkę regulamin (tylko dwa punkty
) gdyby uzasadnić jego genezę w historii postaci. Przytoczę najpierw ową spisaną naprędce, nieco humorystyczną historię:
Kyllan nigdy nie poznał swego prawdziwego ojca.
Wychował go pustelnik. Wielkie to było chłopisko, ponoć był w stanie położyć dorosłego kozła jednym ciosem, gołą pięścią.
Dumnie twierdził, iż dlatego niegdyś wołano na niego Kemoc Kozioł, aczkolwiek okoliczni chłopi mieli nieco inne zdanie na temat genezy tego przydomka.
Nie był on może zbytnio wykształconym człowiekiem, choć znał nieco sztukę czytania. Nie można jednak rzec, jakoby był w niej biegły.
Dnia pewnego podczas tropienia zwierzyny znalazł na trakcie porzucone dziecko. Małego, wychudzonego chłopca.
Jako że nikt w okolicy małym się nie zainteresował, zmuszony był go przygarnąć. Wychował go tak, jak potrafił i nauczył tego, co potrzebne, by przeżyć.
Od pierwszego dnia dziecko wydało mu się bardzo chude. Chłopak bardzo szybko rósł, lecz prawie nie przybierał na wadze. Kemoc uczynił mu z tego powodu opaskę na ramię i krzywymi znakami wyszył na niej napis "CINKI WONSZ", tak też zwykł swego przybranego syna nazywać...
Mijały lata. Kozioł był coraz starszy i coraz bardziej schorowany, Wonsz natomiast coraz silniejszy. Teraz to on opiekował się starym pustelnikiem, lecz nastał taki
dzień, że do Kemoca zapukała kostucha. Chłopak urządził zmarłemu skromny pochówek, po czym nie wiedząc, co ze sobą począć, postanowił szukać przygód w wielkim świecie.
Wypytał okolicznych ludzi o drogę do stolicy, po czym rychło wyruszył w podróż. Jako że uznał, iż imię Cinki Wonsz nie przystoi człowiekowi, który chce być w świecie poważany, przybrał imię Kyllan i tak też począł się wszystkim napotkanym osobom przedstawiać. Nie będzie siebie przecie jakim wonszem tytułować, jeszcze cinkim do tego! Co to, to nie.
Tak właśnie zaczyna się jego historia...
Teraz wracam do pytania: Gdyby usunąć ostatni epizod z przybraniem nowego imienia, to czy "Cinki Wonsz" mogłoby zostać zaakceptowane...?

Kyllan nigdy nie poznał swego prawdziwego ojca.
Wychował go pustelnik. Wielkie to było chłopisko, ponoć był w stanie położyć dorosłego kozła jednym ciosem, gołą pięścią.
Dumnie twierdził, iż dlatego niegdyś wołano na niego Kemoc Kozioł, aczkolwiek okoliczni chłopi mieli nieco inne zdanie na temat genezy tego przydomka.
Nie był on może zbytnio wykształconym człowiekiem, choć znał nieco sztukę czytania. Nie można jednak rzec, jakoby był w niej biegły.
Dnia pewnego podczas tropienia zwierzyny znalazł na trakcie porzucone dziecko. Małego, wychudzonego chłopca.
Jako że nikt w okolicy małym się nie zainteresował, zmuszony był go przygarnąć. Wychował go tak, jak potrafił i nauczył tego, co potrzebne, by przeżyć.
Od pierwszego dnia dziecko wydało mu się bardzo chude. Chłopak bardzo szybko rósł, lecz prawie nie przybierał na wadze. Kemoc uczynił mu z tego powodu opaskę na ramię i krzywymi znakami wyszył na niej napis "CINKI WONSZ", tak też zwykł swego przybranego syna nazywać...
Mijały lata. Kozioł był coraz starszy i coraz bardziej schorowany, Wonsz natomiast coraz silniejszy. Teraz to on opiekował się starym pustelnikiem, lecz nastał taki
dzień, że do Kemoca zapukała kostucha. Chłopak urządził zmarłemu skromny pochówek, po czym nie wiedząc, co ze sobą począć, postanowił szukać przygód w wielkim świecie.
Wypytał okolicznych ludzi o drogę do stolicy, po czym rychło wyruszył w podróż. Jako że uznał, iż imię Cinki Wonsz nie przystoi człowiekowi, który chce być w świecie poważany, przybrał imię Kyllan i tak też począł się wszystkim napotkanym osobom przedstawiać. Nie będzie siebie przecie jakim wonszem tytułować, jeszcze cinkim do tego! Co to, to nie.
Tak właśnie zaczyna się jego historia...
Teraz wracam do pytania: Gdyby usunąć ostatni epizod z przybraniem nowego imienia, to czy "Cinki Wonsz" mogłoby zostać zaakceptowane...?
